....

....

Szanuj drzemke dziecka swego, bo ..


posted by Matka-polka-z-wyboru on , , , ,

3 comments

skończą się, nim zdążysz się przyzwyczaić.

Niemal od urodzenia naszego syna, słyszałam od wszystkich, jakże to ja krzywdzę dziecko?!
Krzywdziłam Go w ten sposób, że na czas drzemki wszystkie radia, telewizory (o ile grały, bo to zjawisko u nas bardzo rzadkie), odkurzacze - zostawały wyłączone. Ludność zaś przebywająca w naszym M2 poproszona o ściszenie głosu przynajmniej o kilka decybeli. 
Syn nigdy nie był śpioszkiem, susełkiem czy innym niedźwiadkiem, który błogo i z uśmiechem udawał się do krainy snu. 
Zatem wprowadziłam zasady, które należało bezwzględnie przestrzegać i dziś z upływem dwóch lat, nie widzę, żeby został nimi w jakikolwiek sposób skrzywdzony. 

Tak jak mówiłam, ściszamy głos, wyłączamy dzwonki w komórkach, domofon, telewizor, radio. Nie, nie chodzimy na palcach. Po prostu oddajemy się czynnościom, które nie wywołują zbędnego hałasu. Ja także miałabym problem ze spaniem, gdyby coś mnie rozpraszało. Także ograniczamy się do niezbędnego minimum (jeśli akurat pierze się pranie, lub pracuje zmywarka - trudno, to nie jest bardzo hałaśliwe). 

Pamiętam dokładnie, słowa mojej mamy "Nauczyłaś Go spać w ciszy, to teraz się budzi na każdy szelest". Tak, nauczyłam dziecko, że śpi się w ciszy, że aby ułożyć się do snu, należy zakończyc zabawę, zasunąć do połowy roletę {jeśli to drzemka}. 
Nigdy nie pozwoliłam Mu spać z butelką / bidonem / kubkiem w ustach czy w ręce. Nie uzależniłam Go od smoczka, coby nocami go nie szukał. 
Nie nosiłam go przed spaniem, chyba, że cierpiał z bólu brzucha lub gorączki, przy czym także nie chodziłam / nie bujałam, tylko pozwoliłam przytulić się i nie rzadko usnąć mi na klatce piersiowej. 
Nigdy (o zgrozo) nie przeszło mi przez myśl, żeby usypiać Go w wózku (na noc czy na drzemkę, kiedy odbywa się w domu). Znam przypadki, kiedy dziecko do 3 roku życia MUSI usypiać w wózku, ewentualnie może być fotelik samochodowy, ale tylko podczas jazdy. 

Jego sen ewoluował z miesiąca na miesiąc. Bardzo walczyłam o to, aby jakoś ogarnąć mądrze ten czas i wyregulować na tyle, by wprowadzić rutynę. Właściwie nie trwało to jakoś specjalnie długo. 
Tak, przeczytałam mądre książki o usypianiu i obejrzałam odcinki "Super Niani" z metodami na małe uparciuchy piżamowe. 
Nie zdecydowałam się na metodę "wypłacz się i padnij ze zmęczenia", ani "3-5-7", bo nie mogłam stać i słuchać jak moje dziecko traci zaufanie do własnych rodziców. 
Chciałam, aby czuł, że sen to nie kara, a regeneracja - pauza dająca siły na dalszą zabawę.

Chyba mi się udało, bo obecnie mój dwulatek chociaż nie zasypia sam {ale liczę, że kiedyś to nastanie, chociaż właściwie, jeśli Jego zasypianie nie trwa dłużej niż 20-30 minut lubię przy Nim posiedzieć} - wystarczy siedzieć i głaskać Jego rączkę. 
Trochę pogada, powierci się i w rytmie melodyjek wygrywanych przez kubusiowy projektor usypia. 
Czasem wpada nam dzień bez drzemki, wtedy wieczorem jest szybka akcja, ale szanuję Jego sen, bo wiem, że jest to nasza chwila wytchnienia. 


3 comments

Leave a Reply