Jestem zmęczona niepewnością, która ogarnęła nasz świat.
Każdego dnia słyszę te same słowa, odbijające się od ścian i boleśnie wwiercające się w moje uszy.
Wielokrotnie chciałam to zrobić. Chciałam założyć własną działalność. Pomysłów wiele, jednak zawsze brakowało mi takiego "kopa":
- Spróbuj ! najwyżej się nie uda, do odważnych świat należy!
- Na bank Ci się uda, trzeba być dobrej myśli.
kończyło się na tym, że wznosiłam się na wyżyny swoich planów i jak zawsze z hukiem spadałam.
Dziś miałam comiesięczną wizytę w Urzędzie Pracy.
Pani Ewa już mnie zna. Kojarzy mnie, zawsze pyta o syna, jeśli przyjeżdżam bez Niego.
Uważnie wysłuchuje moich planów, wspiera szukając mądrych rozwiązań, które może zaproponować z rękawa Urzędu.
Jakoś dziś mnie to wszystko przekonało.
Dostałam energetycznego "kopa", i postawiłam wszystko na jedną kartę. W tym wypadku nic nie jestem w stanie stracić, a mogę jedynie zyskać.
W moim mieście, corocznie odbywa się konkurs, podczas którego można wygrać pieniądze na otworzenie działalności. Pierwsze trzy miejsca dostają 20, 15 i 10 tysięcy.
Nie są to kokosy, ale na moją działalność spokojnie by wystarczyło.
Świadomość tego, że mogłabym pracować w miejscu, które byłoby spełnieniem moich oczekiwań w 100%, gdzie nikt nie dyktowałby mi warunków - byłoby genialne.
Na chwilę obecną jestem przepełniona dobrymi myślami. Oczekiwanie na wyniki pierwszego etapu i decyzję o przejściu do drugiego, będą ogłoszone do końca miesiąca. Potem etap drugi podczas którego będą szkolenia {m.in jak napisać dobry biznes plan} i trzeci najtrudniejszy, o którym bedę myśleć jak już przejdę do drugiego ;)
Tymczasem nieśmiało proszę o zaciśnięcie kciuka. Ot, na szczęście, aby w końcu się do nas ... do mnie uśmiechnęło.