Są w życiu każdego człowieka takie chwile, że należałoby stanąć, choć na sekund kilka.
Rzucić wszystko, usiąść wygodnie.
Wyłączyć telewizor, komórkę i zastanowić się nad swoim życiem. Nad ludźmi, którzy nas otaczają i nad tymi, których w naszym życiu brak.
Panuje przekonanie, że młodsze osoby powinny mieć szacunek do starszych, że to starszym trzeba nadskakiwać, kłaniać się pierwszorzędnie w pas.
Owszem tak, ale jednym z tych momentów nad którymi warto się zatrzymać jest ten, kiedy to owa starsza osoba od nas wyrządziła nam jakąś krzywdę. Nie tylko fizyczną, ale przede wszystkim psychiczną.
W mojej głowie kołacze pytanie ...
Czemu nie potrafi mnie przeprosić?
Czemu uważa, że skoro różni nas równe 30 lat, to zawsze ja powinnam biec i padać na kolana, nawet jeśli nie czuję się niczemu winna?
Znosiłam z pokorą i milczeniem wszystkie te sytuacje, w których wyraźnie pokazywała swoją wyższość nade mną.
Byłam zawsze, w każdej potrzebie. Rzucałam swoje obowiązki, plany.
Pędziłam, kiedy mnie potrzebowała, wspierałam kiedy walił się Jej świat.
Dziś jestem dla niej nikim.
Nie widziałyśmy się 8 miesięcy. Każdy kolejny 19-nasty dzień miesiąca jest dla mnie bardzo bolesny. Czas nieubłaganie płynie, a niewypowiedziane "przepraszam" wisi nad nami jak czarna chmura trującego dymu.
Grzęźnie mi w gardle, bo mam dość bycia ścierką do podłogi.
Jestem też człowiekiem, jestem matką, żoną. Zasługuję także na to, by szanować moje uczucia i liczyć się z tym, że mogę oczekiwać przeprosin.
Umiejętność wypowiadania magicznych słów świadczy o kulturze człowieka, o jego zdobyciu się na przyznanie do błędu.
Każdy ma do nich prawo, tak jak do usłyszenia magicznego słowa.
Też znam takie osoby, którym to słowo chyba nigdy przez gardło nie przeszło niestety :(